19 lis 2007

Czyn społeczny

W sobotę wieczorem cała rodzina (w tym rodzina z daleka) zapakowała się w dwa samochody i popędziła w kierunku placu Icchaka Rabina. To główny plac Tel Awiwu, miejsce gdzie zamordowano Rabina. Tu mają miejsce wszelkie zgromadzenia, wiece, manifestacje, koncerty, itp., itd. Tym razem odbywał się tu wiec poparcia dla strajkujących nauczycieli szkół średnich i wyższych. Profesorowie publicznych uczelni strajkują już od ponad miesiąca. Powód: niskie płace. Nasz wydział dla studentów z zagranicy funkcjonuje normalnie, ale to dlatego że jest odrębną jednostką w ramach Uniwersytetu Telawiwskiego i że nasi profesorowie zarabiają więcej. Wiosną strajkowali studenci, kiedy zdecydowano się podnieść czesne na publicznych uczelniach (edukacja w Izraelu jest płatna). Semestr miał się z tego względu zacząć z opóźnieniem, około 20 października. Jest już prawie 20 listopada, a na większości wydziałów nie ma zajęć. Mówi się o tym, że mogą anulować cały semestr…
Ale wracając do sobotniej manifestacji. Na placu rabina zebrało się ponad 100 tysięcy ludzi. Były koncerty izraelskich gwiazd, były kwieciste przemowy działaczy związkowych, reprezentantów profesorów i studentów. Największe wrażenie zrobiła na mnie mowa pewnego młodego człowieka, przemawiającego w imieniu uczniów szkół średnich. Mój hebrajski nie jest jeszcze na tyle dobry, żeby zrozumieć, o czym dokładnie mówił, ale jego intonacja, sposób ekspresji i reakcja Tłumu przywodziły mi na myśl działaczy ruchu socjalistycznego na przełomie XIX i XX wieku. Słowem: młody Lenin!
Dwa tygodnie temu w tym samym miejscu miało miejsce podobne zgromadzenie, kiedy odbywały się tu uroczystości upamiętniające śmierć Icchaka Rabina. Wtedy podobno przyszło jeszcze więcej ludzi. Izraelczycy wydają mi się znacznie bardziej zaangażowani w politykę i działalność społeczną niż Polacy. Komentarz mojej izraelskiej mamy, Chawy, na widok 100 tysięcy ludzi zapełniających plac Rabina: „Zawiodłam się. Myślałam, że będzie nas znacznie więcej…”

Brak komentarzy: