28 lis 2007

Niebo

Z niewielkim opóźnieniem…

Niebo przybliżyło się do mnie w niedzielę. W samym sercu państwa żydowskiego, niedaleko Jerozolimy, w samym środku muzułmańskiej wioski Abu Gosz, jest stary benedyktyński klasztor. A właściwie są dwa klasztory – jeden męski, drugi żeński. W jednym z nich jest kościół z czasów krzyżowców, zaciszne, ciemne miejsce z surowymi ścianami, ozdobionymi przyblakłymi freskami sprzed setek lat. W każdą niedzielę zbierają się tam mnisi i mniszki, aby celebrować mszę. Długie momenty ciszy w czasie mszy, łacińskie formuły przeplatane francuskimi modlitwami, chorały gregoriańskie, psalmy dawidowe po hebrajsku, białe, powłóczyste szaty sióstr i braci… Na takim nabożeństwie jeszcze nie byłam. To miejsce przypomina oazę, wyspę na morzu izraelskiego zgiełku, natłoku wydarzeń i paradoksów. Bezpieczna przystań w tym nieokiełznanym kraju.

To miejsce byłoby jednak podobne do wielu innych klasztorów, gdyby nie fakt, że mieszka tam pewien bardzo szczególny mnich, brat Oliwier. Muszę koniecznie opisać jego historię, bo jest niepowtarzalna, ale tyle wciąż dzieje się wokół mnie, że mam do wyboru: albo przeżywać swoją izraelską przygodę, albo ją opisywać.

Pewnie będę się starać robić i jedno, i drugie, ale nie dziś. Jest prawie druga w nocy, padam z nóg. Chyba wpadam w izraelski rytm, to znaczy przyswajam tryb życia mieszkańców tego kraju: angażuję się w mnóstwo miłych, aczkolwiek czasochłonnych zajęć, często poza domem: a to wycieczka, a to przyjęcie, a to spotkanie z kimś wyjątkowym, a to kurs tańca izraelskiego… Dziś na przykład spędziłam popołudnie w bazie wojskowej, gdzieś w połowie drogi między Tel Awiwem i Ber Szebą. Moja izraelska siostra, Maja, zakończyła 3 tygodniowy okres najcięższego wojskowego drylu i miała dziś przysięgę. Spędzi w armii jeszcze 2 lata. Widok drobnych, małych dziewczątek z wielkim karabinem w jednej ręce i Biblią w drugiej, przysięgających w razie potrzeby poświęcić życie dla Izraela zrobił na mnie spore wrażenie. A jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie widok pokojów żołnierzy i ubikacji. Nie będę wchodzić w szczegóły, powiem tylko, że za nic w świecie nie chciałabym zostać żołnierką.

Brak komentarzy: