23 lis 2007

Rewizja

Piątkowe popołudnie. Zbliża się kolejny szabat. Słońce jeszcze dość wysoko, ale samochodów na ulicach już coraz mniej. Choć pierwsi sprzedawcy zamykają już sklepy, centrum handlowym w Ramat Awiw jeszcze mrowie ludzi, kawiarniane stoliki w większości pozajmowane. Chodzę wkoło i odnoszę wrażenie, że Izraelczycy walczą z nadchodzącym szabatem, próbują wydrzeć, urwać jak najwięcej czasu, zamienić szabasowy bezwład w jakąkolwiek czynność.
Przed wejściem do centrum handlowego zaczepia mnie jakiś ortodoks w czerni, w kapeluszu i z brodą i próbuje wyciągnąć ode mnie pieniądze na prowadzenie jakiejś stołówki dla biednych dzieci z Jerozolimy i Hajfy. Dziękuje, przepraszam i idę dalej. W wejściu do centrum stoi strażniczka. Ogląda mój plecak i sprawdza specjalnym urządzeniem czy nie ukrywam czegoś w kieszeniach. Wchodząc, uświadamiam sobie, że te kontrole i rewizje stały się dla mnie częścią codzienności. Nie wszystkie są dokładne, a raczej przeważnie są pobieżne. Czasem strażnik tylko poklepuje moją torbę, uśmiecha się, życzy miłego dnia i mnie wpuszcza. Tak się przyzwyczaiłam do tego, że przy wejściu na uczelnię, do kawiarni czy sklepu sprawdzają, czy nie wnoszę broni albo materiałów wybuchowych, że jak wrócę do Polski to pewnie na początku będę się czuła dziwnie, że nikt mnie nie sprawdza.
Ciągle jednak nie potrafię pojąć jednego. Dlaczego nikt nie sprawdza zawartości mojego plecaka przy wejściu do autobusu? I dlaczego w każdym autobusie, przy drzwiach, którymi wszyscy wychodzą stoi śmietnik. Przecież ktoś mógłby tam wrzucić bombę i zwiać… A może rewizja niepotrzebna, bo Wielki Brat patrzy?

Brak komentarzy: